We use cookies on this site to enhance your user experience. Do You agree?

Read more

Polskie legendy

Uczycie się polskiego, mówicie już po polsku z rodziną, z kolegami i oczywiście macie ochotę zacząć czytać. Może już czytaliście nowele, artykuły z prasy, ale lektura była jeszcze zbyt trudna.

– Przeczytajcie całe zdanie : czy rozumiecie sens ? Jeżeli tak, to czytajcie dalej. Na początku możecie nie znać i nie rozumieć wszystkich słów. Najważniejsze to zrozumieć sens.

Oto „Łatwe lektury”. Seria ta pomoże Wam praktykować lekturę powoli i systematycznie. Pewnie znacie już podobne książki po angielsku, po francusku, po niemiecku czy po hiszpańsku ? Może ta metoda pomogła Wam nauczyć się lepiej innych języków ? W naszej serii znajdziecie książki z tekstami polskich autorów. Ale historie zostały opowiedziane prostym językiem, prostym stylem tak, żeby student mógł zrozumieć sens opowiadania. Oczywiście, każdy z nas powinien czytać, jak chce i jak lubi. Jedni czytają szybko i bez słownika, inni czytają powoli i ze słownikiem. Każdy z nas ma swoją technikę i swój temperament. Czytajcie więc, jak chcecie i jak lubicie, ale może potrzebujecie na początek kilka rad.

– Znaleźliście nowe słowa ? Te słowa są Wam potrzebne ? Zapiszcie je, możecie potem wrócić do notatek i powtórzyć.

– Jeżeli z każdej noweli zapamiętacie kilka nowych słów, to dobrze, to naprawdę bardzo dobrze! Nie musicie uczyć się wszystkich nowych słów, bo lektura będzie szybko za trudna.

– Czasami znacie sens wszystkich słów, ale nie rozumiecie sensu zdania. Spróbujcie wtedy zobaczyć, gdzie jest podmiot zdania (the subject of a sentence), gdzie jest orzeczenie (the verb of a sentence), gdzie są inne elementy zdania. Szyk zdania polskiego jest może inny niż w twoim języku, na przykład :
Jana lubią wszyscy koledzy. = Wszyscy koledzy lubią Jana.
Basi potrzebny jest nowy sweter = Nowy sweter jest potrzebny Basi.

Uczenie się języka obcego jest oczywiście pracą, ale może też być przyjemnością.

Życzę więc po prostu dobrej lektury.

Dziękuję studentom Formation continue Uniwersytetu Paris-IV Sorbonne za entuzjastyczne i cierpliwe czytanie tych tekstów. Myślę tu przede wszystkim o Henri de Carsalade, Carole Fily, Joël Frydman, Nicole Hebert, Christiane Lhorte, Christine Saillard i Paul Szczepanek. Dziękuję też Brunowi Ribard za fotografię, a Mikołajowi Ribard za lekturę.

Pewien student wracał ze szkoły na wakacje do domu. Przechodził przez wielki las, zgubił się i nadeszła noc. Nie mógł znaleźć drogi i wyjść z lasu. Wszedł więc na wysokie drzewo i rozglądał się we wszystkie strony. W końcu zobaczył nieduże światło między drzewami i poszedł w tym kierunku. Był to mały dom, chata, a kiedy otworzył drzwi, zobaczył w środku starą kobietę.
– Kim ty jesteś i czego tu chcesz ? zapytała.
– Nazywam się Janosik, jestem studentem. Wracałem ze szkoły do domu i zgubiłem się w lesie. Proszę, przyjmijcie mnie na noc.
– Nie mogę cię przenocować odpowiedziała stara, bo kiedy wróci tu moja starsza siostra, zabije cię na pewno.

Janosik zrozumiał, że znalazł się w mieszkaniu czarownic. Ale był odważny, nie bał się niczego, więc jej odpowiedział :
– Niech się dzieje, co chce. Nie wyjdę stąd, jestem zmęczony i muszę tu przenocować.

Czarownica zrozumiała, że właśnie ten młody człowiek jest silniejszy i odważniejszy niż inni, zaprosiła go więc na kolację, zjedli oboje, a potem ukryła go za piecem. Niedługo potem przyleciała
na miotle starsza siostra. Popatrzyła dookoła i powiedziała :
– Czuję tu gdzieś człowieka !
– Trudno, wychodź Janosiku !

Janosik wyszedł więc z ukrycia.
– Siadaj ze mną do kolacji, powiedziała starsza czarownica. Ale słuchaj, zjemy razem, a potem musisz uciekać, jeżeli życie ci miłe]. Kiedy nasza starsza siostra wróci, zabije cię na pewno.

Ale Janosik nie bał się i odpowiedział.
– Jestem zmęczony, nigdzie nie pójdę, będę tu nocować.

W końcu przyleciała na miotle najstarsza siostra i krzyknęła :
– Tu jest gdzieś człowiek schowany !

I znowu Janosik wyszedł zza pieca. Trzecia czarownica zaprosiła chłopca na kolację, a kiedy
zjadł, poszedł spać za piec. Wszystkie trzy siostry zebrały się i zaczęły myśleć, co robić z takim
dziwnym młodym człowiekiem, który nie boi się czarownic. Ale Janosik nie spał, tylko słuchał.
– Połóżymy mu gorący węgiel na ciało. Jeżeli wytrzyma ból i nie obudzi się, to znaczy, że to będzie silny człowiek.

Jak powiedziały, tak zrobiły. Położyły mu na ciele gorący węgiel. Janosik wytrzymał ból, nie poruszył się. Wtedy czarownice powiedziały :
– Z niego będzie człowiek silny i odważny. Warto, żeby został zbójnikiem, a my musimy go przygotować do takiego życia.
– Ja mu dam ciupagę, powiedziała jedna.
– A ja dam koszulę, mówiła druga.
– Ja mu dam pas, dodała trzecia.

Janosik słuchał dalej. Zrozumiał szybko, że dzięki ciupadze będzie mógł przeskoczyć trzy mile. Kiedy włoży koszulę i pas, będzie miał niezwykłą siłę. Rano trzy czarownice dały mu dary, mówiąc:
– Ty już nie będziesz uczonym, ani księdzem, ale zbójnikiem. Oto masz ciupagę i możesz na niej trzy mile przeskoczyć, ona obroni cię przed każdym niebezpieczeństwem. W tej koszuli i w tym pasie będziesz miał niezwykłą siłę. Ale żebyś był największym zbójnikiem, musisz najpierw okraść swojego ojca.

Wrócił Janosik do domu z darami czarownic. Cały dzień był smutny i zamyślony, bo co robić, jak własnego ojca okraść ? Wieczorem ojciec powiedział mu, że następnego dnia rano idzie na targ, bierze ze sobą sto pięćdziesiąt złotych, bo musi kupić woły.
– Nie idę, ojcze, powiedział Janosik. W lasach są zbójnicy, okradną cię.
– Oho ! Zbójnicy może ciebie okradną, mnie nie okradną, ja się ich nie boję.

I ojciec poszedł na targ. Kilka godzin później Janosik ubrał się w koszulę i w pas, wziął ciupagę, przeleciał trzy mile i dogonił ojca, który nie poznał go w tym nowym, dziwnym ubraniu.
– Gdzie idziesz ? krzyknął Janosik.
– Na targ, kupić woły, odpowiedział stary, a nie mógł prawie mówić ze strachu.
– Dawaj pieniądze ! Wszystkie daj !
– Oto wszystkie moje pieniądze, nie będę miał nawet grosza na drogę.

Janosik oddał mu więc kilka groszy i uciekł z pieniędzmi w las. Kiedy ojciec wrócił do domu,
Janosik siedział spokojnie w studenckim ubraniu.
– Miałeś rację, synu, powiedział ojciec. – Szkoda, że ciebie nie posłuchałem. Zbójnik zabrał mi wszystkie pieniądze, które miałem na woły. Zostawił mi tylko parę groszy na drogę.
– A czy dobrze obejrzałeś tego zbójnika, poznałbyś go ?
– O tak, poznałbym go na pewno. Miał okropną koszulę, pas i wielką ciupagę.

Janosik wyszedł za drzwi, przebrał się w koszulę, pas i wziął ciupagę. Pokazał się ojcu w tym nowym ubraniu.
– Czy ten zbójnik wyglądał tak jak ja teraz ? – spytał.
– Ach tak, wygladął tak samo – odpowiedział stary.

Janosik oddał ojcu wszystkie pieniądze, a potem powiedział.
– Nie będę ani uczonym, ani księdzem. Nie wrócł już do szkoły. Będę zbójnikiem. Bądź zdrowy, ojcze!

I poszedł w góry. Wkrótce wybrał sobie towarzyszy do pomocy, dwunastu zbójników. Żaden nie był taki sprytny i silny jak Janosik, ale każdy umiał robić coś niezwykłego. Jeden mógł skakać z drzewa na drzewo i strzelać, drugi łamać w ręku najtwardsze kamienie, a trzeci umiał łamać całe drzewa. Wszyscy zamieszkali na stale we wsi Liptowo i tam też ukrywali się w lesie.

Pewnego dnia posłał wiadomość do bogatego pana, że przyjdzie do niego na obiad ze swoimi dwunastoma towarzyszami i chciał, żeby wszystko do jedzenia było przygotowane. Pan odpowiedział, źe bardzo się cieszy, że będzie czekał na Janosika i jego towarzyszy z obiadem. Tymczasem kazał zawołać najsilniejszych ludzi ze wsi, dał im kije1, bo myślał, że chłopi pokonają rozbójników. Ale bogacz nie wiedział nic o czarodziejskiej sile Janosika, o koszuli, o pasie i ciupadze, które dały mu czarownice. Kiedy tylko Janosik nadszedł, zrozumiał, że jest to pułapka2. Wszystkich przeciwników3 szybko powalił na ziemię, a potem rozgniewany wziął panu wszystkie pieniądze, które ten miał w pałacu i odszedł ze swoimi zbójnikami w las.

Janosik okradał tylko bogaczy, nigdy nie robił nic złego ludziom biednym. Przeciwnie, pomagał im często i pieniądze rozdawał wśród nich. Jeżeli spotkał górala, który szedł na targ, a miał mało pieniędzy, to mu ich dodawał. Kiedyś dał czterysta złotych biednemu chłopu, żeby kupił woły, ale ponieważ tak drogich wołów nie było, biedak kupił najlepsze i jeszcze mu zostało sto złotych. Raz spotkał staruszkę, która chodziła boso, dał jej więc pieniądze na buty. Ale rozgniewał się bardzo, kiedy zobaczył, że kobieta nie kupiła butów z powodu skąpstwa.

Na koniec te niezwykłe czyny Janosika doszły do uszu cesarza w Wiedniu. Mieszkańcy Liptowa skarżyli się ciągle na rozbójników, więc cesarz wysłał wojsko, żeby go pokonało. Janosik nie chował się przed żołnierzami, a kiedy ci zaczęli strzelać, on łapał kule. Potem rzucił ciupagę i krzyknął tylko : „ciupago, bij !” A ciupaga biła żołnierzy tak, że cały pułk uciekł w końcu z Liptowa.

Raz cesarz wiedeński i inny król wypowiedzieli sobie wojnę i zdecydowali, że dwaj rycerze4 z każdej strony będą bili się o zwycięstwo5. Cesarz wysłał więc pułk huzarów do Liptowa, bo chciał, żeby Janosik walczył po jego stronie. Żołnierze szukali wszędzie6 zbójnika i pytali, gdzie on mieszka. Poszli do lasu i spotkali samego Janosika, ale go nie poznali – i znowu pytają, gdzie on mieszka. Janosik wziął drzewo w ręce, wyrwał je i powiedział, że to jest właśnie jego mieszkanie. I Żołnierze zrozumieli, że mają przed sobą wodza7 zbójników. Powiedzieli mu, czego chce cesarz, a Janosik zgodził się. Dali mu konia, ale zbójnik go nie chciał.
– Ja będę w Wiedniu szybciej od was !

I rzeczywiście, trzy dni po armii cesarza wyruszył na swojej ciupadze do Wiednia i był wcześniej niż żołnierze. Kiedy dano8 mu konia, zbroję, miecz i tarczę, i poszedł na pojedynek9 w koszuli, pasie i z ciupagą. Za nim szedł cesarz i całe wojsko.

Kiedy rycerz z przeciwnej strony zobaczył Janosika bez broni, chciał go od razu zastrzelić. Ale Janosik złapał nogę konia, przewrócił zwierzę, rycerz upadł na ziemię i uciekł.

Cesarz chciał wziąć Janosika ze sobą, ale on nie miał ochoty iść : powiedział tylko, że już swoją pracę zrobił, a teraz wraca do domu i skoczył na ciupadze do Liptowa, bo tam czuł się najlepiej.

Ale mieszkańcy Liptowa nienawidzili10 Janosika i w końcu go zgubili. Rozumieli, że wódz rozbojników ma niezwykłą siłę i chcieli wiedzieć, skąd ta siła pochodzi. Dali więc pieniądze kobiecie, do której zbójnicy przychodzili czasami na uczty11. Kiedy Janosik wypił już dużo wina i miodu, sprytna kobieta zapytała go, skąd bierze swoją siłę. I Janosik odpowiedział jej, że ten czarodziejski dar to koszula, pas i ciupaga, które dawno temu otrzymał od trzech sióstr czarownic.

Mieszkańcy Liptowa chcieli właśnie tylko tego. Gdy Janosik i jego towarzysze przyszli znowu na ucztę do oberży i kiedy wypili trochę za dużo, ludzie ze wsi ukradli mu koszulę, pas i ciupagę. I tak wódz rozbójników utracił swoją czarodziejską siłę. Liptowiacy12 mogli z nim zrobić teraz, co chcieli. Zaprowadzili go więc do więzienia13 i zamknęli za nim dziewięć par drzwi. Ciupaga ruszyła na pomoc Janosikowi, rozbiła osiem par drzwi, ale nie mogła już rozbić ostatnich.

Sąd14 skazał Janosika na śmierć i wyrok został wykonany natychmiast. Kiedy cesarz z Wiednia kazał swojego ulubionego zbójnika uwolnić, było już za późno.

Dlatego też cesarz rozgniewał się na mieszkańców Liptowa, kazał im płacić wielki podatek15. I do dzisiaj Liptowiacy jeszcze go płacą. Tak skończył Janosik !


Gravure sur bois par Władysław Skoczylas

1. Kij : może być zrobiony z gałęzi drzewa, kij służy jako laska i jako broń.
2. Pułapka : miejsce, które jest ukryte, tam gdzie łapie się zwierzęta, tutaj chciano złapać Janosika i jego towarzyszy.
3. Przeciwnik : jest to antonim alianta, zwolennika.
4. Rycerz : jest to « oficer » epoki średniowiecza. Ivanhoe (z powieści Waltera Scotta) był rycerzem.
5. Zwycięstwo : triumf.
6. Wszędzie : we wszystkich miejscach.
7. Wódz : szef w wojsku albo na wojnie.
8. Dano : od dać, forma bezosobowa ( np : czytano, robiono, bawiono się…)
9. Pojedynek : walka dwóch osób, w pojedynkę czyli po jednej osobie z każdej strony.
10. Nienawidzieć : bardzo nie lubić, nie znosić, nie cierpieć.
11. Uczta : wspaniały bal, wielka kolacja i zabawa.
12. Liptowiacy : mieszkańcy Liptowa. Tak jak Warszawiacy, mieszkańcy Warszawy, Berlińczycy, Londyńczycy, Paryżanie itp.
13. Więzienie : miejsce, gdzie zamyka się więźniów, ludzi, którzy zrobili coś złego.
14. Sąd : trybunał, który sądzi ludzi, potem wydaje wyrok, często skazuje ludzi na karę więzienia.
15. Podatek : każda osoba, która pracuje i zarabia pieniądze, płaci państwu co roku podatek od tego, co zarabia. Wszyscy wiemy, że podatki są zawsze za duże.

Przeszedłem w życiu wiele dróg, widziałem olbrzymie1 góry pokryte lodem, widziałem rzeki tak szerokie, że trzeba jednej godziny, aby przepłynąć łodzią z jednego brzegu na drugi, odpoczywałem w dolinach2 tak wspaniałych, że wydawały się rajem. Ale nigdzie nie było mi tak dobrze jak w naszych Tatrach.

A przy tym jest tu pełno opowieści3, których człowiek chciałby słuchać bez końca. Są piękne i mają często bardzo głęboki sens. Jest wielu wędrowców4 takich jak ja, którzy lubią w Tatrach najbardziej Dolinę Kościeliską. Przed wielu laty, kiedy odwiedziłem tę Dolinę po raz pierwszy, stanąłem na moście zbudowanym nad potokiem5 i przyglądałem się rycerzowi, który był wyrzeźbiony6 w skale. Ma hełm na głowie, skrzydła u ramion, miecz w ręku. Usiadł ten bohater7 z kamienia i śpi.

Kiedy patrzyłem na tę rzeźbę, nie zauważyłem, że stanął za mną stary góral8.

– Ogląda pan te sylwetkę, ale pewno pan nie wie, co ona znaczy. Ten rycerz został wyrzeźbiony na pamiątkę. Tutaj, w grocie wielkiej jak kościół leży uśpione wojsko. Jest to podobno wojsko polskie, które przyszło tu z daleka, z Krakowa, z Poznania, a może nawet z Gniezna. Sławny król był ich wodzem. Od naszych dziadów i pradziadów wiemy, że nazywał się Chrobry9. Nikt z nas tego wojska nie widział, bo nie jesteśmy jeszcze godni10, aby je oglądać.

Dawno, dawno temu, przed wiekami – mówił dalej góral – żył w dolinie mały chłopczyk. Był pastuchem, całymi dniami pilnował owiec11 ojca. Pies piękny i duży chodził z nim wszędzie. Chłopak był silny i zręczny, umiał wejść tak wysoko jak nikt inny, dochodził więc do gór, dolin i grot, których nikt nie odwiedzał.

Pewnego dnia zgubił się w górach. Patrzył dookoła. Wszędzie były tylko kamienie, trawy i drzewa, ale ani śladu12 człowieka. Zaczął się bać, ale po chwili powiedział do samego siebie : „jeżeli doszedłem tak daleko, to wrócę, znajdę jakąś drogę. I żeby dodać sobie odwagi, krzyknął tak głołno, że echo się odezwało. Krzyknął raz i drugi, ale nagle przestraszył się13 na dobre. Wydawało mu się, że słyszy organy. Kilka razy już był w kościele, w Chochołowie, w Czarnym Dunajcu, ale nigdzie nie słyszał tak głośnej muzyki. Dziesięć a może nawet sto organów grało, mury rozwaliłyby się14 od tak silnego głosu.

W tej samej chwili rozległ się wokoło15 wielki hałas, tak jakby skały otwierały się same. I nagle przed chłopcem stanęła ogromna sylwetka. Był to rycerz z hełmem na głowie, ubrany w piękną zbroję, ze skrzydłami u ramion, a w ręku miał prosty i szeroki miecz. Stał on w pełnym słońcu jak w złocie. Zawołał do chłopca :

– Kto nas budzi ze snu wiekowego16 ? Kto nas budzi ? Czy przyszedł już czas ?

Przerastraszony pastuch nie mógł słowa wymówić, nie dał żadnej odpowiedzi, bo nie zrozumiał pytania. A rycerz, kiedy zobaczył jego strach, powiedział :

– Nie bój się. Nie zrobię ci nic złego. Widzisz sam, źe nie jestem zbójnikiem, ale rycerzem.
Oddałem krew za ojczyznę, a potem razem z towarzyszami17 poszedłem w góry. I wszyscy zasnęliśmy wiekowym snem, żeby obudzić się do życia, kiedy ludzie staną się tacy jak ty. Obudzimy się więc dopiero wtedy, kiedy ludzie nabiorą wiary i mądrości, kiedy nie będą już mogli znieść przemocy18. A gdy tak się stanie, przyjdzie drugi taki chłopak jak ty, będzie on wybrany z tysiąca albo z miliona, bo musi być najlepszy. Wtedy on zapuka do złotej bramy i powie : Wstańcie, rycerze ze snu wiekowego i przyjdźcie do doliny, pomiędzy ludzi. Bo ludzie stali się już dobrzy i mądrzy, i mają teraz wielką wiarę. Nie chcę już dłużej żyć w źle. Wstańcie, rycerze skrzydlaci, podobni do aniołów z
nieba!

My usłyszymy jego głos. Uwierzymy, bo taki chłopak jak ty nie skłamie. Siądziemy na nasze konie i wrócimy. Będzie wielki wiatr i wielka burza. Skały spadną z gór, potoki poleją się ogromną wodą, to nasze miecze będą walczyły z szatanami. Ale potem przyjdzie spokój. I ludzie, którzy wyjdą z niewoli19, będą śpiewać radosne pieśni i dziękować niebu za zwycięstwo20, za tak piękne zwycięstwo i wolność.

Chłopak stał przed rycerzem i słuchał jego dziwnej opowieści.

– Pójdę pomiędzy ludzi – powiedział wreszcie – pójdę choćby na koniec świata i powiem wszystkim to, co tutaj usłyszałem. Chciałbym też mieć kiedyś tak wielką mądrość, żeby uczyć tej mądrości innych ludzi.

– Dam ci teraz jeszcze jeden dar – mówił dalej rycerz – zobaczysz rzecz piękną i dziwną, zobaczysz całą naszą armię. Będziesz mógł iść pomiędzy ludzi i mówić : wierzcie mi, bracia, widziałem zbrojnych rycerzy na własne oczy !

I wojownik21 zaprowadził chłopca do groty wypełnionej światłem. A ta grota była tak duża, że kilka godzin nie wystarczy, żeby ją przejść. Była większa niż ta, która leży w Kobylim Wierchu, na Spiżu, pod Białą. Kwiaty, drzewa, rzeki z falami są wyrzeźbione na jej ścianach. Rycerz i chłopiec szli przez sale z kaplicami, przez jeziora i potoki, przez stare cmentarze. Aż weszli do sali, której nie było widać końca.

I tutaj mały pastuch zobaczył niezwykły obraz. Stała przed nim cała armia z niezliczonymi rzędami rycerzy w hełmach, w złoconych zbrojach, ze skrzydłami u ramion, z szerokimi i prostymi mieczami w rękach. Siedzieli na pięknych koniach ubranych w skóry lampartów, lwów i tygrysów.

Kiedy husarze22 zobaczyli w wejściu do sali rycerza-wartownika i chłopca, poruszyli się na swoich koniach. Wszyscy, razem z królem-wodzem, popatrzyli z nadzieją na dziecko. Ale rycerz- wartownik powiedział krótko – jeszcze nie czas. W tej samej chwili całe wojsko23 zasnęło znowu i
śpią od wieków.

Rycerz popatrzył ostatni raz na pastucha i powiedział :
– Nigdy już tutaj nie wrócisz. Nie szukaj tego miejsca, bo go nie znajdziesz.

Z hukiem24 zamknęła się przed chłopcem złota brama, a potem zamknęły się skały, ziemia i trawa pokryła je w jednej chwili. Mały pastuch wrócił więc z psem i z owcami do domu. Usiadł do kolacji i opowiedział ojcu to, co widział i słyszał w górach.
Na koniec dodał :
– Ojcze, muszę iść między ludzi i uczyć ich mądrości, dobroci i wiary, żeby przyszło wyzwolenie, które rycerz śpiący prorokował25.
– Dostałeś dar od Boga, bo zobaczyłeś na własne oczy to, o czym my słyszeliśmy tylko od dziadów i pradziadów. Ale jak ty będziesz uczyć ludzi wiary i mądrości, kiedy jeszcze tak mało umiesz ? Musisz iść od szkół, w szkołach pracować, a potem dopiero będziesz innych uczyć tej pięknej prawdy.

I tak się stało. Pastuch został mędrcem. Nie pragnął dla siebie niczego, chciał tylko żyć dla innych, poszedł więc w świat, do miast i wsi, i naprawiać ludzi. Miał jednak za mało siły, jego życie okazało się za krótkie, żeby skończyć tak wielkie dzieło. Ale za nim poszły tysiące innych i pójdą jeszcze tysiące. Kiedy już wszyscy, do ostatniego czlowieka, będą mądrzy i dobrzy, spełni się proroctwo o śpiącym wojsku. Tego dnia znajdzie się drugi taki chłopak, silny i mądry, który przyjdzie pod grotę i złotą bramę, zapuka i powie śpiącym rycerzom : teraz już czas.

1. Olbrzymi : bardzo duży, wielki, ogromny.
2. Dolina : antonim góry. Mówimy, że coś jest na dole, albo na górze.
3. Opowieść : opowiadanie, legenda. Opowiadać legendy.
4. Wędrowiec : ten, który chodzi, wędruje. To turysta w dawnych czasach.
5. Potok : mała rzeka w górach.
6. Wyrzeźbiony w skale : figura zrobiona w kamieniu.
7. Bohater : heros.
8. Góral : ten, który mieszka w górach.
9. Chrobry : polski król Bolesław Chrobry. W starym języku polskim, chrobry znaczy odważny.
10. Godny : pełen honoru.
11. Owca : zwierzę domowe, które daje wełnę, mleko.
12. ślad : kiedy chodzimy, buty nasze zostawiają ślad na piasku.
13. Przestraszył się : zaczął się bać. Odczuwał strach.
14. Rozwalić się, walić się : mur upada, z muru robi się ruina.
15. Wokoło : synonim dookoła.
16. Wiekowy : który trwa przez wiek, przez 100 lat.
17. Towarzysz : ten, który towarzyszy, idzie z tobą. Kolega, przyjaciel.
18. Przemoc : kiedy ktoś robi krzywdę innemu człowiekowi, używając siły.
19. Niewola : jest wtedy, kiedy nie ma wolności.
20. Zwycięstwo : triumf, sportowiec odnosi zwycięstwo, kiedy wygrywa. Wojna albo niewola kończy się zwycięstwem jednej strony nad drugą. Zwyciężać wojnę, zawody.
21. Wojownik : ten, który walczy na wojnie. żołnierz.
22. Husarz : wojownik w dawnej armii polskiej.
23. Wojsko : armia.
24. Huk : bardzo duży hałas.
25. Prorokował : powiedzieć wcześniej, jaka będzie przyszłość.

Pan Bóg stworzył1 świat w siedem dni, a potem tworzył różne kraje ze wszystkim, co było im potrzebne. Właśnie stworzył kraj węgierski2, piękną dolinę z rzekami, ze zboczami wychodzącymi na południe3 tak, żeby winogrona mogły rosnąć i dawać wino ludziom. Potem zbliżył się4 ku północy tam, gdzie miała leżeć Polska. Postanowił5, że zrobi ją jeszcze bogatszą, bo da jej różne ziemie.

Uśmiechnął się Stwórca świata6 do ulubionego anioła i powiedział :
– Jeżeli chcesz koniecznie spróbował, to możesz skończył tę ziemię, którą właśnie zacząłem budować. (Pan Bóg myślał, że nie jest łatwo zepsuć to, co jest dobrze zaczęte). A ja tymczasem pójdę pracować dalej.

Właśnie kiedy zaczął budować Podhale, przechodził obok anioł. Popatrzył na pracę Boga i pomyślał, że to wcale nie jest taka trudna sztuka, zapragnął7 sam spróbować.
– Odpocznij mój Panie – powiedział do Boga. – A przez ten czas ja wykonam8 twoją pracę.
– Czy będziesz mógł sobie dać z tym radę9 ?
– Nie dam rady ? – powiedział anioł. – Pozwól mi tylko spróbować, Panie, a zobaczysz, że potrafię10 zbudować kraje niegorsze od tych, które twoja ręka stworzyła.

I poszedł Pan w kierunku północy, aby tam ukształtować11 nowe ziemie. Były to regiony Proszowskie i Sandomierskie. Praca ta długo nie trwała (bo co to jest dla Boga trudnego ?) Kiedy był z tymi ziemiami gotowy, krzyknął do anioła :

– Czy skończyłeś już swoją pracę ?

– O tak, już skończyłem – odpowiedział anioł.

– W takim razie chodź, zobacz moje ziemie.

Anioł przyleciał na skrzydłach i już z góry krzyknął : „Ach !”, bo było co podziwiać. Ziemia
proszowska jest kolorowa jak wspaniały dywan, z sadami i z rzekami. Ziemia Sandomierska jest trochę wyższa, są tu doliny i nieduże góry, które słońce południa ogrzewa łagodnie. Wisła płynie wolno między górkami. Wszędzie gdzie rzucić okiem, rośnie złote zboże. Widać było, że Pan Bóg chciał pięknie obdarzyć12 tutaj ludzi.

Kiedy anioł już dobrze tę ziemię obejrzał, powiedział mu Pan Bóg :

– A teraz zobaczymy twoje Podhale.

Anioł, dumny ze swojego dzieła, szedł szybko, niecierpliwym krokiem. Kiedy razem doszli
wreszcie na miejsce, Pan Bóg nie mógł uwierzyć temu, co zobaczył.

– Coś ty tu zrobił ! – krzyknął.

Kiedy anioł zabierał się do pracy myślał, że nie może dać ludziom nic lepszego niż dużo, dużo
ciepła. Zebrał więc wielką ilość kamieni, postawić jeden blok na drugim i zbudować góry wysokie aż do nieba. Pokrył góry ziemią, bo pomyślał, że żywność13 sama będzie rosnąć dzięki słońcu. Ale kiedy był z Bogiem na ziemi Sandomierskiej, przyszedł wielki deszcz, prawdziwa ulewa14. Ziemia popłynęła z wodą, same tylko kamienie zostały, dzikie, ogromne i nagie skały, czyli Tatry. A niżej było jeszcze trochę ziemi, żeby mogło rosnąć tam nieduże zboże15.
– Coś ty myślał – zapytał Pan Bóg – kiedy tę ziemi? robiłeś ?
– Chciałem ją podnieść tak wysoko, żeby dać jej najwięcej słońca – tłumaczył się zmartwiony anioł.
– Ale właśnie dlatego sprowadziłeś zimno tutaj. Będzie tu niewiele rosnąć, ziemia ta będzie mało rodzić. I już nie da się tego zmienić. Przez twoją głupotę będzie to kraj zimna i głodu.

– Nie martw się, Panie Boże – odpowiedział anioł. – Mam nowy pomysł. Pozwól mi stworzyć ludzi, a zobaczysz, jak będą dobrze pracować na tej biednej16 ziemi.

– O, na to nie pozwolę ! – krzyknął Stwórca. – Jeśli chcesz się bawić, to idź do ziemi Sandomierskiej, tam przygotowałem dla ludzi ziemię żyzną17 i bogatą. Ale stworzenie górala, który tutaj będzie mieszkał, zostaw już mnie.

I Pan Bóg sam wymyślił górala, który ma nogi jak z żelaza, oczy mądre, odważny rozum, który ma duży spryt18 i energię. Stworzył górala takiego, żeby mógł sobie dać radę na biednej, aniołowej ziemi.

1. Stworzył : zrobił, wykonał dzieło sztuki.
2. Kraj węgierski : to Węgry, stolica Budapeszt.
3. Cztery strony świata to południe, północ, wschód i zachód.
4. Zbliżył się : przyjść bliżej. Antonim : oddalić się.
5. Postanowił : zdecydował.
6. Stwórca świata : Bóg, który stworzył świat.
7. Zapragnął : chcieć bardzo mocno.
8. Wykonać : zrobić.
9. Dać sobie radę : poradzić sobie. Zrobić, wykonać z sukcesem.
10. Potrafić : umieć.
11. Ukształtować : dać kształt rzeczy. Tutaj : stworzyć nową ziemię.
12. Obdarzyć : dać dar, złożyć dar, ofiarować.
13. żywność : jedzenie.
14. Ulewa : bardzo duży deszcz.
15. Zboże : ze zboża robimy chleb.
16. Biedny : antonim bogaty.
17. żyzny : dobra dla zboża, dla roślin, dobra ziemia.
18. Spryt : zaleta osoby, która umie dobrze działać.

Padał deszcz, było coraz ciemniej i zimniej. Wreszcie przyszła noc czarna, bez księżyca, bez gwiazd. Na końcu wsi stała uboga1 chata2. W środku nocy ktoś zapukał do drzwi. Gospodarz otworzył i zobaczył biednego wędrowca3, który był mokry, brudny i zziębnięty4.
Niech będzie pochwalony5 !
– Na wieki wieków.
– Dlugo idę i jestem bardzo zmęczony – powiedział wędrowiec – proszę cię więc, gospodarzu, o nocleg i o posiłek6.
Gospodarz pokiwał głową i powiedział.
– Zostańcie u mnie, jeśli nie macie gdzie spać. Na dworze jest zimno i mokro7. Ale nie będzie u mnie wygodnie. Chata jest mała, mam siedmioro dzieci, a w drugiej izbie leży chora żona. Zapraszam jednak serdecznie : czym chata bogata, tym rada8.
Podróżny musiał być bardzo zmęczony, bo zjadł trochę chleba, miodu, wypił kubek mleka i zaraz chciał iść spać. Ale gospodarz wrócił do izby, niosąc małe dziecko na ręku.
– Bóg dał mi ósme dziecko – powiedział.
– To ósme dziecko przyniesie ci szczęście, zobaczycie niedługo. Poczekaj tylko z chrztem9 do jutra, do do południa. Przyprowadzę wam ojca chrzestnego10, bardzo dobrego człowieka.

Gospodarz zgodził się poczekać i zaprosił podróżnego do stołu. A ten zaczął pytać ciekawie o wszystko : co słychać we wsi, jakie ludzie mają kłopoty, czego jest najbardziej brak i jak trzeba by pomóc mieszkańcom wsi. Wreszcie poszli spać.

Następnego dnia ubogi człowiek zniknął z chaty wcześnie rano, poszedł w drogę bez śniadania. A gospodarz, ponieważ obiecał czekać z chrztem ósmego dziecka do południa, wiec czekał. I nagle widzi, że z Krakowa jadą do wsi piękne karoce, obok ludzie jadą na koniach, a wszyscy stają przed jego chatą. Gospodarz patrzy i nie wierzy własnym oczom. Z pierwszej karocy wysiada pan bogato ubrany, w koronie na głowie i jest zupełnie podobny do biednego podróżnego, który spędził noc w jego chacie. Był to sam król Kazimierz Wielki, którego nazywano również Królem Chłopów.
Podzieliłeś się11 ze mną wczoraj chlebem i chatą, a ja dzisiaj będę trzymać do chrztu twoje dziecko.

Chłop nie wiedział, co ze sobą zrobić, był szczęśliwy niezwykle i dziękował dobremu panu. Wsiadł z królem do karocy i pojechali razem do kościoła.

Ale na tym się nie skończyło. Król Kazimierz znał potrzeby chłopów, chciał im pomóc zarobić, dać im sprawiedliwość. Bo rozumiał, że kraj będzie bogaty i silny wtedy, kiedy lud12 będzie zamożny13 i szczęśliwy. Dlatego odwiedzał chaty chłopów, żeby poznać prawdę i wiedzieć, jak rządzić.

Naturalnie, że nie zapomniał o gościnnym lecz biednym gospodarzu. Król Kazimierz wychował swojego syna chrzestnego na księdza mądrego i uczonego, który nazywał się Kazimierz Trzaska.

1. Ubogi : biedny.
2. Chata : mały dom na wsi.
3. Wędrowiec : podróżnik, ten który wędruje, jest w drodze.
4. Zziębnięty : jest mu zimno.
5. Niech będzie pochwalony : mówi się na powitanie, czyli chwali się Boga. Odpowiada się – na wieki wieków, czyli przez wszystkie stulecia, na zawsze. Dziś ciągle tak w Polsce wita się księży, braci i siostry zakonne.
6. Posiłek : jedzenie, to co daje siłę.
7. Mokry : antonim, suchy.
8. Czym chata bogata, tym rada : podzielimy się chętnie z gościem tym, co mamy w domu. Rada : tutaj zadowolona, radosna. Dziś to już przysłowie o polskiej gościnności.
9. Chrzest : ceremonia w kościele, przyjście do wspólnoty religijnej. W kościele katolickim, chrzcimy dzieci po narodzeniu.
10. Ojciec chrzestny i matka chrzestna : wybiera się ich w czasie chrztu.
11. Podzielić się : dać coś tego, co się ma.
12. Lud : dzisiaj synonim, ludność.
13. Zamożny : bogaty.

Mieszkańcy Krakowa patrzyli z dumą na piękny kościół, który budowano na Rynku. Działo się to za czasów księcia Bolesława Wstydliwego1, kiedy Iwo Odrowąż był biskupem Krakowa. Mury i kolumny rosły coraz wyżej i wyżej. Rosły2 także dwie piękne wieże, które aż do nieba dosięgały. Bogaci mieszczanie Krakowa chcieli mieć kościół, jakiego jeszcze nie było w żadnym innym mieście na świecie. Dawali więc chętnie pieniądze i wybrali dwóch braci, sławnych rzemieślników3 do budowy dwóch wież kościelnych. Przedtem bracia wybudowali niejeden kościół i niejeden zamek w dalekim świecie, ale dopiero tu, w Krakowie, mieli pokazać, co umieją w swojej sztuce. Każdy stawiał swoją wieżę, jeden chciał być lepszy od drugiego i stworzył wieżę wyższą, piękniejszą. Krakowianie4 cieszyli się z współzawodnictwa5 braci, bo kościół miał trwać długie wieki i służyć wnukom i prawnukom.

Starszy brat budował wieżę południową6. Założył fundamenty większe i szersze, wiedział więc, że jego wieża może być wyższa i przynieść mu większą sławę. Kiedy młodszy brat zauważył to, było już za późno. Na początku poczuł niepokój, potem rozpacz7, a na koniec nienawiść8 do starszego brata za to, że zabierze mu sławę, że okaże się przed światem lepszym i zdolniejszym architektem. Majstrzy i robotnicy zauważyli w końcu niepokój młodszego brata. Widzieli, że coś mu dolega, coś go boli, ale nie wiedzieli co. Młodszy brat bladł, żółkł, a jego oczy przedtem wesołe i żywe stały się smutne, a potem niedobre tak, jakby myślał ciągle o czymś złym.

A wieże rosły i rosły, praca szła na budowie szybko. Mieszczanie cieszyli się, że budowa pięknego kościoła dochodzi już do końca.

Pewnego dnia krakowianie usłyszeli dziwną wiadomość. Starszy architekt zniknął. Przez kilka kilka dni nie było go już widać na budowie, w domu go też nie było. Robotnicy szukali go wszędzie, tam gdzie robi się cegły9, tam gdzie robi się wapno i drzewo do budowy. Ale nikt nie umiał powiedzieć, co się z nim stało.

Całe miasto czekało, czekało na próżno10. Starszy budowniczy nie wracał i nikt teraz nie pracował koło południowej wieży. Mieszczanie zaniepokoili się poważnie. Młodszy brat pracował już koło wieży północnej, kto więc zakończy budowę wieży południowej? Trudno było11 znaleźć drugiego tak zdolnego architekta, a w dodatku zgubił się gdzieś plan dalszej budowy.

Młodszy architekt przyszedł z pomocą mieszczanom. Poradził, jak zakończyć budowę wieży południowej, powiedział, co należy jeszcze zrobić, a sam zajął się dalej swoją budową. Robotnicy nakryli dachem wieżę południową, a wieża północna rosła w górę piękna i wysoka jak młoda dziewczyna. Wkrótce skończono i tę wieżę, i dodano do niej złotą koronę, aby już z daleka można było poznać, że jest to Kościół świętej Marii Panny.

Wszyscy podziwiali piękno północnej wieży. Podziwiali ją mieszczanie i lud, podziwiał biskup i ksiądz. Ludzie wychwalali wszędzie zdolności młodego architekta, jego sława rosła.

Tylko sam budowniczy nie cieszył się własnym dziełem. Od chwili kiedy stracił brata, nie znał
już spokoju. Zrobił się chudy, smutny, nie mógł spać. Nie rozmawiał z ludźmi, zamykał się sam ze swoimi myślami. Czy tęsknił tak za bratem ? Różnie ludzie mówili. Byli tacy, którzy opowiadali, że siedzi sam w pokoju i głośno do samego siebie mówi, coś krzyczy12, usprawiedliwia się. Oczywiście, chowa w sercu jakąś straszną tajemnicę, mówili inni. Ludzie zaczęli się więc go bać, zaczęli go unikać.

Zbliżał się czas poświęcenia13 kościoła. Odbywały się wielkie przygotowania, ludzie schodzili się z bliska i z daleka. Rano, przed uroczystościami14 w kościele, kiedy Rynek był już pełen ludzi, na wyższej wieży kościoła pojawił się architekt. Zobaczono go i zaczęto wychwalać15  głośno jego zdolności. Ale on dał ręką znać, że chce mówić. I zaczął swoją opowieść. Mówił, że pragnął wielkiej sławy, która obiegłaby cały świat, która trwałaby do końca świata. Ale starszy brat chciał mu tę sławę zabrać. Więc serce młodszego wypełniło się nienawiścią. Pewnego dnia, kiedy wyszli razem wieczorem za miasto, brat młodszy rzucił się z nożem na starszego, zabił go, a jego ciało wrzucił do Wisły.

Zabójca mówił, że potem nie mógł już żyć w spokoju ani w dzień, ani w nocy. Myśl o starszym bracie biegnie za nim wszędzie i nic już go nie cieszy, nawet ta wielka sława, której tak pragnął.
– Niech skończy się wreszcie to moje straszne życie – krzyknął i przebił się nożem. Tym samym nożem, którym zabił przedtem brata. I z okna wieży rzucił się na Rynek.

Taki by koniec historii budowy wieży kościoła Mariackiego w Krakowie. A ludzie opowiadają tę historię do dnia dzisiejszego, pokazując nóż, który wisi u bramy w Sukiennicach, naprzeciw kościoła.

1. Bolesław Wstydliwy : król Polski z dynastii Piastów, z epoki średniowiecza.
2. Rosnąć : dziecko, kwiat, zwierzę rośnie. Robi się coraz większy.
3. Rzemieślnik : ten, który pracuje w warsztacie. Dawniej, robotnik specjalista.
4. Krakowianie : mieszkańcy Krakowa. Tak jak paryżanie (Paryż), londyńczycy (Londyn), berlińczycy (Berlin), warszawiacy (Warszawa) itd.
5. Współzawodnictwo : konkurencja, zawody, także w sporcie.
6. Południowa : od południe. Są cztery kierunki świata : północ, południe, wschód, zachód.
7. Rozpacz : silny smutek.
8. Nienawiść : jest to uczucie. Ktoś bardzo mocno nie lubi kogoś lub czegoś.
9. Cegła i wapno : z tych dwóch elementów buduje się domy.
10. Na próżno : bez rezultatu.
11. Trudno było : czas przeszły od jest trudno.
12. Krzyczeć : mówić bardzo głośno, na przykład kiedy ktoś jest zdenerwowany.
13. Poświęcać : na początek kościół musi być poświęcony, staje się święty, świętym miejscem.
14. Uroczystość : ceremonia.
15. Wychwalać : wtedy, kiedy mówimy komplementy.

W Ojcowie płynie rzeka Prądnik, a po obu brzegach rzeki stoją wysokie skały1. Pewien bogaty pan wybudował sobie2 zamek, a potem pragnął zbudować most, który łączyłby jeden brzeg z drugim. Wezwał więc wszystkich majstrów3 z okolic, obiecał im zapłacić dużo złota za tę budowę, ale nikt nie chciał tak trudnej i niebezpiecznej pracy.

Wreszcie przyszedł do Ojcowa młody i silny murarz4 i kiedy pan mu powiedział, czego chce, wysłuchał go z entuzjazmem, zapalił się5 do projektu i zgodził się przyjąć zamówienie6.

Wyobraził sobie7 piękny most zawieszony w powietrzu między skałami, w dole rzeki, na górze górze zamek i wesoło wziął się do pracy. Nie jadł, nie spał, tylko myślał, rysował, planował, liczył. Ale kiedy tak pracował coraz więcej i dłużej, zrozumiał jak to trudne dzieło i zaczął się bać, że nie będzie mógł tej pracy wykonać. Było mu wstyd8 przed majstrami, było mu wstyd przed panem i przed mieszkańcami Ojcowa. „Muszę zbudować ten most, choćby9 z pomocą diabła”, powiedział w końcu sam do siebie. Powiedział to cicho, szeptem, tylko do siebie, ale diabeł słucha wszystkiego i usłyszał te słowa. I oto nagle stanął diabeł przed młodym murarzem, a wyglądał elegancko, ubrany był w czarny frak, krótkie spodnie, pantofle i perukę.

Murarz poznał diabła od razu, bo zobaczył ogon pod frakiem i rogi pod peruką. Ale młodzieniec tak bardzo pragnął zbudować swój most, że nawet na diabła nie zwracał uwagi. Zaczynają więc jeden z drugim rozmawiać o moście, a kiedy murarz mówi o trudnościach, diabeł go uspokaja, bo znajdzie sposób i radę na każdą trudność. Tak, znajdzie sposób na każdą trudność i pomoże, ale chciałby też coś zarobić w tej spółce.
– Czego chcesz za pomoc ? – pyta w końcu murarz.
– Oh, niewiele, będę zadowolony z małej rzeczy. Kiedy most skończymy, zabiorę sobie pierwszą żywę duszę, która będzie szła przez nowy most.
– Zgoda – odpowiedział młodzieniec, bo tak palił się do roboty, że chciał od razu zaczynać.

I szybko potem most stanął nad rzeką Prądnik, a murarz patrzy na swoje dzieło i ręce zaciera z radości. Jego most jest piękny, lekki, wygodny. Tymczasem diabeł usiadł nad drugim brzegiem Prądnika i czeka. Bo wiedział, że młody człowiek będzie szedł przez swoj most pierwszy, chcąc pokazać ludziom jego trwałość i solidność. A ludzie rzeczywiście przychodzili oglądać most i go podziwiali.

Młody majster był tak niecierpliwy, że zapomniał o diable i o swojej obietnicy. Kiedy miał już wejść na most, zrobił jeszcze znak krzyża, żeby podziękować Bogu za udaną pracę. A wtedy usłyszał głos boży „Daj spokój, nie idź”. I wtedy majster przypomniał sobie diabła i swoją obietnicę. Złapał więc świnię i na most skierował. A diabeł, widząc świnię, która mostem pierwsza biegnie, tak się rozgniewał, że uderzył rogiem w most i zrobił w nim dziurę, a potem złapał świnię, wrzucił ją do rzeki a sam uciekł z Ojcowa.

Majster próbował dziurę naprawiać, ale nie mógł sobie z nią poradzić. I ludzie dziwili się widząc tę dziwną dziurę, której nie można naprawić i mówili, że most jest ładny i wygodny, ale dziura niepotrzebna. Wtedy właśnie narodziło się przysłowie ‘potrzebny jak dziura w moście’.

1. A po obu stronach rzeki stoją wysokie skały : wysokie skały stoją po obu stronach rzeki.
2. Sobie : dla siebie.
3. Majster : szef robotników.
4. Murarz : robotnik, który robi mury domów, muruje.
5. Zapalił się do projektu : ucieszył się z projektu.
6. Zamówienie : praca, którą trzeba wykonać. Ale także : zamówienie obiadu w restauracji, kawy w kawiarni.
7. Wyobrazić sobie : przedstawić sobie w głowie obraz, pejzaż, sytuację.
8. Wstyd : niemiłe uczucie, zażenowanie.
9. Choćby : chociaż, nawet jeżeli.

W zachodniej części1 Wielkopolski, na zachód od miasta Wolsztyna, leży Jezioro Święte. Nie zawsze ono tam było. Dawno, dawno temu, przed tysiącem lat, a może jeszcze więcej, na miejscu jeziora leżała bogata wieś. Były tam ziemie żyzne2, łąki zielone i sześć pięknych domów, w których mieszkało sześć bogatych rodzin3.

Pewnego razu, a było jesienny, zimny i deszczowy wieczór, przyszedł do wsi pielgrzym4– staruszek. Musiał być długo w drodze, bo był zmęczony, mokry od deszczu i zziębnięty5. Szukał więc we wsi miejsca, gdzie mógłby ogrzać się6 i wypocząć. Zapukał do drzwi pierwszej chaty, w której mieszkała samotna bogata wdowa7.
– Idź sobie stąd – krzyknęła kobieta, kiedy zobaczyła pielgrzyma. – Drzwi mojego domu dla starych
biedaków są zamknięte.
Odszedł staruszek smutny i poszedł do drugiej chaty, gdzie żył następny bogaty gospodarz8.
– Idź sobie stąd – powiedział bogacz. – Nie ma miejsca w moim domu dla starych włóczęgów9.

Poszedł więc pielgrzym do trzeciego domu i znowu zapukał do drzwi. I tam usłyszał to samo. Poszedł do czwartej, piątej i szóstej chaty, nigdzie nie chcieli go przyjąć10 ani ugościć11.

Wyszedł stary człowiek ze wsi, jeszcze bardziej zmęczony i smutny. Niedaleko za wsią, na małym wzgórzu zobaczył nieduży i biedny domek.
– Może ci, którzy tu żyją, choć widać, że są biedni, będą mieli trochę dobroci w sercu, ugoszczą mnie, osuszą i nakarmią12 – pomyślał i zapukał do drzwi.

Otworzyła mu młoda kobieta, też wdowa, która mieszkała tutaj z małym synem, jedynakiem13. Kiedy zobaczyła starego człowieka, natychmiast zaprosiła go do chaty i przyjęła z otwartym sercem.

– Siadajcie, proszę, koło kominka. Ugotowałam wlaśłnie garnek zupy, niewielkie to jedzenie, ale czym chata bogata, tym rada14. A i spać tutaj możecie, bo was nie wypuszczę z domu na taką zimną noc.

Staruszek zjadł, przespał się koło kominka, wypoczął w cieple i na drugi dzień rano przygotował się do drogi. Ale przedtem serdecznie kobiecie podziękował.

– Nie mam nic wielkiego, żeby zapłacić ci za twoje dobre serce – powiedział. Ale pozostawię ci jeden dar : wszystko co zaczniesz robić dziś rano, niech szczęśliwie i z korzyścią15 trwa16 do wieczora.

Pielgrzym zniknął17 w lesie, a kobieta wróciła do chaty i wzięła kawałek materiału18, białego płótna, żeby uszyć koszulę dla syna. Wzięła trochę materiału, tyle tylko, ile było jej potrzebne, ale patrzy, patrzy i oczom nie wierzy. Płótno rozwija się, ciągnie się, rożnie, a końca nie widać. Mierzy19 dalej, a materiał rośnie i rośnie aż do sufitu20. Około południa cała chata zapełniła się białym płótnem, wyszła więc kobieta z materiałem na podwórko, z podwórka na łąkę i szła dalej z pięknym materiałem aż do wieczora. A kiedy słońce zaszło21 i pokazała się na niebie pierwsza gwiazda wieczorna, wdowa zobaczyła wreszcie koniec płótna. Ale materiału miała teraz tyle, że od razu, w ten jeden dzień została bogaczką. Stał się więc cud22, za który Bogu serdecznie dziękowała.

Gospodarze z wioski patrzyli na ten cud i czuli złość, zazdrość23 i chciwość. Ale najbardziej zła i zazdrosna była bogata wdowa z pierwszej chaty we wsi. Nie namyślała się więc długo, pobiegła za starym pielgrzymem. A kiedy zobaczyła staruszka na drodze, w lesie, zaczęła go prosić i namawiać.

– Wróć do mojego domu, wróć teraz. Dostaniesz u mnie lepsze jedzenie niż u tamtej biedaczki. Dostaniesz mięsa i placka, spać będziesz w wygodnym łóżku. Pielgrzym popatrzył się na nią uważnie i powiedział.

– A dlaczego wczoraj mnie do swojej chaty nie zaprosiła? ? Dlaczego wczoraj mnie nie chciałaś gości? ? Dziś już nie mogę wrócić do ciebie, bo muszę iść w dalszą drogę. Ale jeśli twoja chęć pomocy i twoja gościnność są szczere, jeśli w twoim sercu nie ma złości ani zazdrości, Bóg da ci nagrodę, na którą zasłużyłaś24. To co zaczniesz robić dziś wieczorem, gdy pierwsza gwiazda zaświeci25, niech mnoży26 ci się przez całą noc, do rana.

I staruszek poszedł w dalszą drogę, a bogata wdowa powróciła do swojej chaty. Przez cały dzień nie robiła nic innego, tylko myślała jak zdobyć największe skarby. „Mnie tam płótna nie potrzeba, ja muszę mieć złoto, górę złotych pieniędzy-, powtarzała, chodząc po domu. Otworzyła szafę, gdzie miała schowane pieniądze, wyjęła je i zaczęła liczyć. Ale ponieważ pieniądze leżały w szafie przez długie lata i były brudne i poczerniałe, wdowa postanowiła je wymyć.

– Wolę mieć piękne, złote i czyste monety niż brudne i czarne.

Wysypała pieniądze na ziemię, na fartuch27, i zaczęła polewać je wodą z garnka. W tej chwili zaświeciła na niebie pierwsza gwiazda wieczorna i stało się to, czego wdowa wcale nie chciała. Bo oto woda lała się teraz z garnka jak z górskiego strumienia28. I woda rosła szybko, zalała bogatą wdowę i jej gospodarstwo, a potem zatopiła całą wioskę, gdzie mieszkało sześciu niedobrych gospodarzy.

Kiedy słońce wstało rano, na miejscu wioski było już głębokie jezioro. Została tylko chatka za wsią, na wzgórzu, w której mieszkała wdowa o dobrym sercu. Natychmiast przyszli na to miejsce ludzie z okolicy. A kiedy młoda kobieta opowiedziała im zdarzenie29, ludzie zrozumieli, że to był na pewno wielki święty, który przyszedł na ziemię zobaczyć, ile ludzie mają w sercu dobroci. I dlatego nazwali nowe jezioro Święte, a potem dali nazwę Chwalim tej miejscowości, w której żyła wdowa i gdzie powstała później duża wieś.

Taką to opowieść szepczą30 fale jeziora Świętego31.

1. Część : partia, fragment.
2. żyzna ziemia : bardzo dobra ziemia, która rodzi dużo zboża, ziemniaków.
3. Mieszkało sześć bogatych rodzin = sześć bogatych rodzin mieszkało.
4. Pielgrzym : to ten, który podróżuje pieszo.
5. Zziębnięty : jest mu bardzo zimno.
6. Grzać się : kiedy jest ci zimno, musisz się ogrzać, będzie ci ciepło.
7. Wdowa : żona, która nie ma już męża, której mąż umarł.
8. Gospodarz : szef gospodarstwa, fermy.
9. Włóczęga : ten, który nie ma domu, chodzi pieszo i jest biedny.
10. Przyjąć : akceptować prezent albo też mieć gościa w domu.
11. Ugościć : zaprosić i przyjąć gościa w domu.
12. Nakarmić : dać jeść.
13. Jedynak : jeden syn, jedno dziecko rodziców.
14. Czym chata bogata, tym rada : podzielimy sie chętnie z gościem tym, co mamy w domu. Jest to przysłowie o polskiej gościnności.
15. Korzyść : zysk, benefit.
16. Trwać : godzina trwa 60 minut. O czasie.
17. Zniknć : tutaj, starzec wszedł do lasu i nie można go już było zobaczyć.
18. Materiał : robimy z materiału ubrania. Są różne materiały : płótno, wełna, jedwab, bawełna, materiały syntetyczne.
19. Mierzyć : brać miarę w centymetrach na spodnie, koszulę, sukienkę.
20. Sufit : w domu sufit jest u góry, podłoga u dołu.
21. A kiedy słońce zaszło : słońce zachodzi wieczorem, słońce wschodzi rano.
22. Cud : rzecz niezwykła. święci robią cuda.
23. Zazdrość : uczucie. On jest zazdrosny : chce tego, co my mamy.
24. Zasłużyć na nagrodę : otrzymać nagrodę za to, co naprawdę zrobiłeś.
25. Zaświecić : słońce świeci, lampa świeci, gwiazda świeci.
26. Mnożyć : tutaj, powiększać. Kiedy mnożymy 2 i 2 jest 4 (2 x 2 = 4).
27. Fartuch : ubranie, które nosimy w kuchni. Kucharz ma fartuch, kiedy gotuje.
28. Górski strumień : nieduża rzeka w górach, w której woda szybko płynie.
29. Zdarzenie : wypadek, historia.
30. Szeptać : mówić bardzo cicho.
31. Taką to opowieść szepczą fale jeziora Świętego = Fale jeziora świętego szepczą taką opowieść.

– Czy widziałeś już kiedyś tę syrenę, drogi Szymonie ?
– Nigdy jej jeszcze nie widziałem, drogi Mateuszu, bo bałem się podejść bliżej, ale słyszałem jak pięknie śpiewa.
– A czy syreny śpiewają ?
– Jakże to ? Nie wiesz o tym, drogi Mateuszu ? Śpiewają i ich głos rozchodzi się1 po Bugu, po Wiśle, daleko za rzekę i dzwoni jak dzwonek. Słuchałbyś dniem i nocą2.
-No i co dalej,co dalej?
– Nic dalej. Słuchałem i słuchałem jej śpiewu, aż w końcu śpiewanie ucichło3 : widać syrena schowała się na noc, w źródle4. A ja nie mogłem spać całą noc, tylko myślałem i myślałem o tej syrenie.
– Ciekawe ! Warto by ją kiedyś zobaczyć i usłyszeć.
– Ale jak ? Kiedy nas zobaczy, ucieknie i ukryje się w wodzie. A zresztą, może to jest grzech5 oglądać takie niechrzczone6 stworzenie i jej śpiewania słuchać.
– Grzech, czy nie grzech, nie wiadomo ! Najlepiej zapytać o to ojca Barnaby, pustelnika7. To jest człowiek mądry, on nam powie, co należy8 robić.
– Dobrze mówisz, drogi Mateuszu, chodźmy do pustelnika Barnaby.
– No, chodźmy. Przez ten czas ryby z Wisły nie uciekną, a my od pustelnika dowiemy się mądrych rzeczy.

Tak rozmawiali ze sobą dwaj rybacy9, którzy w dawnych czasach mieszkali na miejscu dawnej Warszawy. Tam gdzie dzisiaj jest dzielnica10 Powiśle, była niewielka wieś rybacka otoczona gęstym lasem, w którym żyły wilki i niedźwiedzie.

Szymon i Mateusz poszli więc do chaty pustelnika Barnaby i opowiedzieli mu całą przygodę11. – Więc mówicie, że śpiewała?
– Ależ tak, śpiewała, mówiłem przecież. Kiedy tylko słońce zachodzi i czerwieni się12 woda w Wiśle, słychać już z daleka jej śpiew.
– A długo tak wyśpiewuje ?
– Do zachodu słońca. Kiedy ciemno robi się na świecie, już jej nie słychać. I śpiewa też w czasie pełni księżyca13, kiedy białe światło księżycowe nie daje spać. Siedzę sobie czasami wtedy przed chałupą i słucham jej głosu tak pięknego jak dzwon, jak skrzypce lipowe14. To jest ona.
– O to mi właśnie chodziło. Więc trzeba tak zrobić…

Tu ojciec Barnaba zamyślił się na długą chwilę, a obaj rybacy czekali na to, co Barnaba im
powie, co poradzi. Ojciec Barnaba był stary, wysoki i chudy, a na jego twarzy rysowała się dobroć i powaga. Wszyscy troje siedzieli przed chatą. Było to piękne lipcowe popołudnie, wokół rosły drzewa i kwiaty, ptaki śpiewały radośnie.

W końcu ojciec Barnaba namyślił się i powiedział :
– Kiedy księżyc będzie w pełni, pójdziemy wszyscy do źródła, poczekamy w ukryciu. A kiedy syrena wyjdzie i zacznie śpiewać złapiemy ją w sieć15, pokropimy święconą wodą16, zawieziemy do Czerska i damy naszemu księciu. Niech trzyma ją w zamku i będzie dla niego pięknie śpiewała. A teraz musimy poczekać do pełni księżyca.

I rozeszli17 się każdy w swoją stronę.

Tam gdzie dzisiaj niedaleko brzegu Wisły, poniżej pięknych kamienic18 Starego Miasta Warszawy jest ulica Bugaj, przed wielu, wielu laty stał zielony, wysoki las. W tym lesie, z niedużego pagórka płynęło źródło i zmieniało się dalej w rzeczkę. Nad tą rzeczką rosły drzewa, brzozy i wierzby19, a także kwiaty, róże i niezapominajki20. W tym miejscu właśnie mieszkała syrena.

Była piękna, gwiezdna noc. Srebrny księżyc płynął po niebie i przyglądał się uśpionej ziemi, lasom, rzekom i źródłu. Ale w lesie nie wszyscy spali. Za drzewami widać było trzy postacie21 rybaków Mateusza i Szymona oraz pustelnika ojca Barnaby.

Nagle z wody wyszła dziewczyna, a w jasnym świetle księżyca widać ją było doskonale. Miała długie, czarne włosy, ciało białe jak z marmuru i szafirowe oczy, które patrzyły wokół z dobrocią i miłością. Przez chwilę syrena oglądała księżyc w pełni, niebo, drzewa i gwiazdy, chwilę potem zaczęła śpiewać tak pięknie, że nawet księżyc, niebo, drzewa i gwiazdy jej słuchały.

A kiedy syrena śpiewała patrząc w niebo, z lasu wyskoczyły trzy postacie, rzuciły na nią sieć i wyciągnęli22 z rzeczki na trawę. Syrena płakała, prosiła, ale na próżno23. Ludzie nie słyszeli jej głosu, bo zatkali uszy woskiem24 : tak zdecydował ojciec Barnaba.
– Co teraz z nią zrobić ? pytają rybacy.
– Nie możemy jej wieść do Czerska w środku nocy, powiedział Barnaba. Zawieziemy ją do Staszka, który pilnuje25 krów, zamkniemy ją na sianie26. A kiedy przyjdzie ranek, weźmiemy wóz27 z sianem i dalej, pojedziemy do księcia.
– Dobrze mówisz, mądrze mówisz, tak zrobimy.

Księżyc świecił nad polaną28, a na trawie leżała piękna postać : do połowy dziewczyna, od połowy srebrna ryba. Leżała biedna bez ruchu, tylko od czasu do czasu jej ogon29 uderzał w ziemię tak jak u karpia wyjętego z wody.
– Czas w drogę, powiedział pustelnik, bierzcie ją.

Szymon i Mateusz wzięli syrenę i ponieśli do wsi. – Otwieraj drzwi, Staszku, otwieraj szybko !
– No, co się z tobą dzieje, otwieraj !
To Szymon i Mateusz pukali pięściami30 do drzwi obory31. Przez drewniane ściany widać było głowy, rogi i mokre pyski32 krów.
– Już idę, idę. A kto to tak krzyczy po nocy ? Kto przeszkadza33 i nie daje spać ?

Kiedy Staszek otworzył ciężkie drzwi i zobaczył Mateusza, Szymona i ojca Barnabę, krzyknął : – Miły Boże, czego chcecie ode mnie w środku nocy ?
– Cicho, cicho. Zobacz, mamy tu syrenę, złapaliśmy ją. Niech u ciebie do rana poleży, a potem zawieziemy ją do Czerska i damy księciu w prezencie.
– Syrena ? O Boże, to naprawdę syrena. Jaka śliczna34 !
– Śliczna ? Mówisz głupoty, Stachu. To jest na pewno czarownica, która najpiękniejszą postać weźmie, żeby łatwiej chrześcijańską duszę35 zmylił.
– To ona chrześcijańskie dusze zabiera ? pyta Staszek. – A co ja mam z nią teraz zrobić ?
– Musisz ją pilnować do rana. Pamiętaj, nie śpij ani chwili, bo sieci zerwie i ucieknie.
– Jeśli muszę pilnować, to będę pilnować. Nie bójcie się, nie ucieknie. Umiem dużego byka przypilnować, a co dopiero taką syrenkę.
– No to, z Bogiem, będziemy tu z powrotem rano.

I został Staszek sam z syreną, która leżała koło okna, w świetle księżyca. Staszek patrzył na nią i patrzył, nie mógł od niej oczu odwrócić. W srebrnym świetle było widać piękną, smutną twarz i oczy pełne łez. Nagle syrena spojrzała na Staszka tymi niebieskimi oczami, otworzyła usta czerwone jak korale i zaczęła śpiewać. Była to piosenka bez słów, ale tak cudowna, że zwierzęta i drzewa też zdawały się słuchać tej oszałamiającej36 melodii.

Staszek siedział bez ruchu, nigdy nie słyszał w życiu czegoś podobnego. Śpiew syreny grał jak
wiosna w sercu każdego człowieka. I chłopak czuł, że staje się jakiś lepszy37, mądrzejszy, że otwiera się przed nim świat pełen aniołów, cudów i dobroci.
– Uwolnij mnie i chodź ze mną, powiedziała syrena.
Staszek usłuchał jej bez chwili wahania38, rozciął sieć i poszedł za syreną.

Szli razem długo przez wieś, gdzie ludzie budzili się ze snu. A syrena szła i śpiewała. Kiedy doszli już nad brzeg Wisły, syrena popatrzyła na wieś, na las, na ludzi, na rzekę i tak powiedziała :
– Kochałam cię, drogi brzegu wiślany, kochałam was, ludzie prości i serca dobrego. Byłam waszą pieśnią i waszym czarem39 życia. Ale wzięliście mnie w niewolę40, chcieliście, abym śpiewała w więzieniu, na rozkaz księcia. Śpiewałam wam, ludzie prości, kiedy byłam wolna. Ale na rozkaz nie chcę i nie będę nikomu śpiewać. Wolę żyć w rzece, wolę ukryć się w falach Wisły, wolę zniknąć z waszych oczu i tylko szumem41 rzeki mówią do was. A kiedy przyjdą ciężkie czasy, czasy krzywdy i wojny, będę śpiewać waszym dzieciom i wnukom42 pieśń o wolności i o zwycięstwie43.

A tymczasem z wioski ku brzegowi Wisły biegną Mateusz, Szymon i Barnaba.
Złapać44 syrenę, nie puszczać. Złap ją, Stachu.

Ale syrena wskoczyła do wody, a za nią wskoczył Staszek i popłynął. Krzyknął tylko rybakom na pożegnanie :
– Bóg z wami.

Minęły lata i wieki. Na miejscu wsi stoi teraz duże i bogate miasto. Na pamiątkę45 te dziwnej przygody miasto wzięło syrenę za swoje godło46. I ma to godło do dzisiaj, widać je na ratuszu47 stolicy.

1. Rozchodzi się : tutaj, słychać jakiś głos wokół. Ale też grupa ludzi rozchodzi się : każdy idzie w swoją stronę.
2. Dniem i nocą : przez cały dzień i przez całą noc.
3. Ucichnąć : wtedy kiedy nastaje cisza, kiedy nic już nie słychać.
4. źródło : tam skąd płynie woda. Rzeki tworzą się w źródłach.
5. Grzech : coś niedobrego, niewłaściwego w religijnym znaczeniu.
6. Niechrzczony : ten, który nie otrzymał ceremonii chrztu, nie należy do kościoła.
7. Pustelnik : zakonnik, który mieszka sam, ermita.
8. Należy : trzeba, wypada.
9. Rybak : ten, który łowi ryby, żyje z łowienia ryb.
10. Dzielnica : część miasta. Manhattan jest dzielnicą Nowego Jorku.
11. Przygoda : wydarzenie, coś niezwykłego.
12. Czerwienić się : robić się czerwonym.
13. Pełnia księżyca : jest wtedy, kiedy księżyc widzimy w nocy cały.
14. Skrzypce lipowe : instrument muzyczny, Stradivarius to skrzypce. Tutaj skrzypce zrobione są z lipy. Jest to drzewo, które kwitnie w lipcu.
15. Sieć : rybak łapie ryby w sieci. Tutaj : rybacy i Barnaba złapię syrenę, tak jakby łowili rybę.
16. Woda święcona : ksiądz święci wodę, która jest w kościele.
17. Rozeszli się : od rozejść się, każdy idzie w innym, swoim kierunku.
18. Kamienica : dom zbudowany z kamienia. Dzisiaj mamy raczej bloki z betonu.
19. Brzoza i wierzba : gatunki drzew, które często rosną w Polsce.
20. Niezapominajka : mały, niebieski kwiat, który rośnie nad brzegiem rzeki.
21. Postać : sylwetka.
22. Wyciągnąć, ciagnąć : antonim, pchać.
23. Na próżno : bez rezultatu.
24. Wosk : pszczoły robią miód, ale też wosk.
25. Pilnować : uważać na coś, ale też opiekować się.
26. Siano : sucha trawa, którą jedzą zwierzęta.
27. Wóz : pojazd, który ciagną konie.
28. Polana : miejsce bez drzew w środku lasu.
29. Ogon : kot, pies, ryba mają ogon. W legendach diabeł ma też ogon.
30. Pięść : zamknięta ręka.
31. Obora : w fermie jest to miejsce, w którym trzyma się krowy.
32. Pysk : zwierzęta mają pysk, ale człowiek ma twarz.
33. Przeszkadza? : nie dawać spokoju.
34. śliczna : bardzo ładna, piękna, cudowna.
35. Dusza : mówimy, że człowiek ma ciało i duszę.
36. Oszałamiająca melodia : która powoduje, że traci się głowę.
37. Lepszy : dobry, lepszy, najlepszy.
38. Bez wahania : bez myślenia, nie czekając.
39. Czar : coś niezwykłego, pięknego.
40. Niewola : wtedy, kiedy nie ma wolności. Kraj może być w niewoli, człowiek może też być w niewoli.
41. Szumem rzeki mówić : mówić poprzez dźwięki, które wydają fale rzeki. Fale rzeki, fale morza szumią.
42. Wnukowie : są to dzieci naszych dzieci.
43. Zwycięstwo : triumf, wtedy kiedy wygrywamy bitwę, wojnę. 11 listopada i 8 maja, to są dni zwycięstwa.
44. złapać : brać, chwytać. Antonim : puszczać na wolność.
45. Na pamiątkę : żeby pamiętać, żeby nie zapomnieć.
46. Godło : miasta mają herb, emblemat, godło, które jest ich symbolem.
47. Ratusz : budynek w centrum miasta, w którym znajduje się administracja i tam gdzie pracuje burmistrz.

W Warszawie, dawno temu żył sobie szewczyk1, który nazywał się Lutek. Był to dobry chłopak, wesoły i pracowity, ale biedny jak mysz kościelna2. Pracował u majstra na Starym Mieście, ale majster był skąpy, zbierał grosz do grosza, a chłopcu niewiele dawał.

Lutek dostawał od majstra stare, byle jakie ubranie i jedzenie, cienką zupę z kartoflami. Ludzie mówią mu : „miej cierpliwość, poczekaj, będzie lepiej”. Ale mija rok za rokiem, a Lutek żyje ciągle w nędzy3. Znudziło mu się, chce iść do wojska. „Może nowy Napoleon przyjdzie, zostanę marszałkiem, generałem wielkim, królem.”

Pewnego dnia poszedł do swojego kolegi, szewca, który już pracuje dla siebie i dobrze z pracy żyje. Szyje buty dla grenadierów, dla wojska, dla panów oficerów. Kolacja była udana, wszyscy siedzą, jedzą4, piją, a na koniec zaczęli o bajkach rozmawiać.

– Ho ! Ho ! mówi jeden z gości. U nas, w Warszawie łatwo jest zdobyć pieniądz i sławę. Trzeba tylko mieć odwagę i rozum w głowie !
– Czy to prawda ? Opowiadajcie ! prosi zaciekawiony5 Lutek.
– W podziemiach6 starego zamku, na ulicy Ordynackiej, mieszka królewna zaklęta7 w złotą kaczkę. Ten, który ją znajdzie, wygrał ! Ona powie mu, jak zostać bogaczem, magnatem, wielkie skarby zdobyć
-A gdzie to jest?
– Na Ordynackiej, w podziemiach starego zamku.
– A kiedy najlepiej jest tam pójść ?
– Można tylko w jedną noc w roku, w noc Świętojańską8.

Lutek ucieszył się, podziękował starcowi i zapamiętał dobrze legendę, bo do nocy Świętojańskiej zostało wtedy już tylko trzy dni.

Przyszedł czerwcowy wieczór. W Warszawie jest wesoło, ludzie na ulicach. Śliczne panny spacerują, a z nimi chodzą młodzi kawalerowie, a głównie wojskowi, oficerowie, grenadierzy, artylerzyści, żołnierze piechoty przechadzają się po ulicach w pięknych mundurach, z błyszczącymi9 szablami.

Idzie Lutek Krakowskim Przedmieściem, wchodzi w ulicą Ordynacką, potem na Tamką, bo to właśnie od Tamki10 jest wejście do ordynackiego zamku. Idzie wolno, trochę się waha11. Nie to, żeby się bać : niech Bóg broni ! Nie boi się niczego, ale jak wejść ze złym duchem w komitywę ?

Ale trudno, zdecydował się już !

Od Tamki, okna przy ulicy są nisko. Nie ma tam szyb, są tylko kraty, a Lutek jest chudy jak wąż12, przez kraty przejdzie.

Wszedł do środka i zobaczył bardzo długi korytarz, który prowadził coraz niżej i niżej. Po kwadransie tej drogi doszedł Lutek wreszcie do wielkiej sali, a w tej sali było niewielkie jezioro. Pośrodku jeziorka pływała kaczka ze złotymi piórami13.

– Chodź tu, chodź, kaczuszko ! zawołał Lutek.

I nagle widzi, że kaczka zmienia się w piękną dziewczynę, w królewnę, która ma złote włosy do ziemi, usta czerwone jak maliny, oczy jak gwiazdy.
– Czego chcesz ode mnie, chłopcze ? zapytała królewna.
– Nic nie chcę, ale zrobię to, co ty chcesz, rozkazuj14 więc !
– Dobrze, odpowiada księżniczka, powiem ci. Dostaniesz ode mnie wielkie skarby15, jakich nikt na świecie nie ma i mieć nie będzie, zostaniesz bogatym, wielkim panem, jeśli zrobisz dokładnie wszystko to, co ci powiem.
– Słucham, jaśnie pani.
– Oto masz sto złotych. W ciągu jednego dnia, jutro, musisz je wydać16 tylko na siebie, tylko na to, co ty sam potrzebujesz lub zechcesz. Nie wolno ci dać nikomu nic z tych pieniędzy. Pamiętaj !
– Cha ! Cha ! Cha ! zaśmiał się Lutek. I co w tym jest trudnego ? Będę jadł, będę pił, będę bawił się17. Wydam sto złotych, i co potem?
– A potem skarby wielkie dostaniesz, kopalnie złota i srebra, ogromne bogactwa. Ale pamiętaj, ani grosza nie możesz dać nikomu.
– Zgoda, księżniczko. Daj pieniądze !

Dając Lutkowi pieniądze, księżniczka zaśmiała się jakoś dziwnie18 i znikła. Lutek wyszedł na Tamkę i pobiegł na Stare Miasto.

Następnego dnia idzie Lutek po ulicy i myśli. „Co robić najpierw, chyba ubrać się jak pan. No dobrze, racja, ubierze się. Poszedł na ulicę Świętojańską, do sklepów z odzieżą19, kupił sobie kapelusz, marynarkę, spodnie, palto. Jest szykowny, prawdziwy hrabia, maszeruje sobie ulicą i myśli, co robić dalej.

Nie jest tak łatwo wydać sto złotych tylko dla na siebie. Sto złotych, niezła suma ! Ha ! Trzeba pomyśleć !

Była już godzina dziesiąta i zachciało mu się jeść. Jeść i pić. Jest młody, zdrowy, to nic dziwnego, że jest głodny, że ma apetyt. Wszedł do restauracji, zamówił kiełbasy, szynki, bułki, piwa. Je i je tyle, że chyba na trzy dni wystarczy.
– Ile płacę ?
– Dwa złote.
– Dwa złote, nie więcej ?
– Dwa złote, panie, no i może dobrze byłoby dać dziesięć groszy napiwku20.

Jak tu wydać sto złotych w jeden dzień, bądź tu mądry ! Jedzie więc Lutek na wycieczkę za miasto. Wziął dorożkę [[Ref:Dorożka : dyliżans miejski, wóz i konie.]], cztery konie i pojechał do Wilanowa. Przyjechał wreszcie do parku, kupił bilet, chodzi po ogrodzie. Całe popołudnie minęło, czas wracać. I znowu jest w Warszawie. Co robić ? Gdzie wydać pieniądze, bo na razie wydał tylko dziesięć złotych.

Ogląda się dookoła i widzi afisz na rogu : Teatr Narodowy. Dobrze, chodźmy więc do teatru. W teatrze bawić się świetnie. Nigdy przedtem w nim nie był. No bo jak mógł być, bilet drogi, kosztuje aż dwa złote. Pośmiał się w teatrze i wychodzi.

Zrobiło się późno. Niewiele już mu zostało czasu na wydanie pieniędzy, a Lutek nie wie, co z nimi zrobić. Idzie i myśli. A kiedy tak spaceruje ulicami Starego Miasta, wychodzi naprzeciw niego stary człowiek.
– Panie, mówi – już drugi dzień nic nie jadłem, nic w ustach nie miałem. Jestem starym żołnierzem, byłem pod Samosierrą, pod Smoleńskiem, pod Moskwą z Napoleonem, byłem z księciem Józefem Poniatowskim pod Lipskiem. Poratuj mnie !

Patrzy Lutek na starca : inwalida bez ręki, a na marynarce ma Legię Honorową i Virtuti Militari21.

Włożył Lutek rękę do kieszeni, wyjął wszystkie złote pieniądze i dał starcowi. – Niech Bóg ci zapłaci powiedział starzec. – Będziesz szczęśliwy i bogaty.

A tu nagle burza nadeszła ! Błysk, grzmot. I zobaczył Lutek księżniczkę zaklętą.
– Nie dotrzymałeś obietnicy, nie na siebie wydałeś pieniądze ! powiedziała i zniknęła.

Patrzy szewczyk na siebie, nie ma już pięknego ubrania, nie ma eleganckich butów, nie ma modnego kapelusza. Patrzy dookoła siebie i widzi starego żołnierza inwalidę.
– To nie same pieniądze dają szczęście, mówi starzec, ale praca i zdrowie. Ten pieniądz jest dobry, który sam zarobisz. A pieniądz, który dostaniesz za darmo, idzie na złe.

Wrócił Lutek do domu, zadowolony, wesoły. Obudził się rano bez grosza w kieszeni. Dnia poprzedniego wydał na siebie tylko dwanaście złotych, a resztę pieniędzy dał starcowi. Ale od tego czasu jego życie zmieniło się. Wkrótce został majstrem, ożenił się z piękną panną, dzieci dobrze wychował i żył przez długie lata w zdrowiu, w szczęściu i w dostatku22.

Od tamtego czasu nikt już nigdy nie słyszał o złotej kaczce. I dzięki Bogu ! Bo to musiała być zła królewna, która mówiła : dawać sobie tylko i nikomu innemu. Nie tak trzeba myśleć i czuć. Najpierw trzeba dać biednemu, a potem sobie. A wtedy Bóg pomoże w każdej pracy.

1. Szewczyk (diminutif od szewc) : ten, który robi i naprawia buty.
2. Mysz : małe zwierzę, które żyje w domach, w polu. Kot poluje na myszy. Jest biedny jak mysz kościelna : ma tak mało do jedzenia i do życia jak mysz, która mieszka w kościele.
3. Nędza : bieda.
4. Jeść : (conj.) jem, jesz, je, jemy, jecie, jedzą.
5. Zaciekawiony : zainteresowany.
6. Podziemie : część budynku, która jest pod ziemią. Piwnica.
7. Zaklęta : zamieniona dzięki magii. W legendach księżniczki są zamienione, zaklęte w żabę.
8. Noc Świętojańska : Noc Świętego Jana obchodzona z 23 na 24 czerwca, święto najkrótszej nocy w roku, początek lata, radości, miłości. Jest to ważny moment roku w tradycji słowiańskiej, znany także pod nazwą nocy Kupały.
9. Błyszczący : dający światło, odblask. Złoto jest błyszczące.
10. Krakowskie Przedmieście, Ordynacka, Tamka : warszawskie ulice, którymi można z przyjemnością pospacerować.
11. Wahać się : nie być pewnym, nie wiedzieć, co robić.
12. Wąż : zwierzę, gad. Wąż dał jabłko Ewie w raju.
13. Pióro : ptak ma pióra. Mówimy dziś jeszcze : pisać piórem.
14. Rozkazywać : mówić, co trzeba robić. Oficer rozkazuje żołnierzom, generał rozkazuje oficerowi.
15. Skarb : dużo pieniędzy, dużo złota. W legendach skarby znajdują się często w podziemiach zamków. Ali Baba znalazł wielki skarb.
16. Wydać : kiedy kupujesz coś, wydajesz pieniądze. Najpierw zarabiamy, potem wydajemy.
17. Będę jadł, będę pił, będę bawił się = będę jeść, będę pić, będę bawić się.
18. Dziwnie : nienormalnie, nie tak jak zwykle.
19. Odzież : ubranie, czyli spodnie, sukienka, koszula…
20. Napiwek : mała suma, którą zostawiamy w restauracji kelnerowi. Mała suma na picie.
21. Dorożka : dyliżans miejski, wóz i konie.
22. Legia Honorowa i Virtuti Militari : medal francuski i medal polski za odwagę w czasie wojny.
23. Dostatek : wtedy, kiedy jest wszystkiego dość, ani bieda, ani bogactwo.

Dawno, dawno temu, bo już cztery wieki1 minęły, mieszkał w Toruniu piekarz2 Bartłomiej. Był bardzo sławny, bo ciasta, które wypiekał, były najlepsze3 w Toruniu, a nawet w innych miastach. Ludzie mówili po cichu, że to nie Bartłomiej sam ciasta robił, ale jego pomocnik, czeladnik4 Bogumił. Mówili też, że to właśnie Bogumił ma niezwykły talent piekarski, ale chłopiec ten nie chciał sławy, był skromny, nie chwalił się nigdy. Ten dobry i pracowity młodzieniec zakochał się w Rózi, córce piekarza. A Rózia była piękna, miała włosy koloru miodu i oczy niebieskie jak niebo w dzień pogodny5.

Nic więc dziwnego, że zakochany Bogumił chodził rozmarzony i czekał, zwłaszcza6 że majster Bartłomiej i jego żona nie dali jeszcze zgody na to małżeństwo. A nie dali dlatego, że szukali dla córki bogatszego męża. Podobał im się bardzo mistrz Pankracy, który handlował pasmanterią. Ale Rózia nie bardzo chciała Pankracego, bo był stary, gruby i nudny, a Bogumił młody, przystojny i wesoły jak ptak.

Stary i bogaty Pankracy przynosił dziewczynie piękne prezenty : naszyjniki7 z bursztynu i srebra, i korale czerwone, które kupował od kupców z dalekich krajów. A Bogumił ? Ten był biedny, więc mógł dać pannie tylko słodkie ciasto albo kwiaty, które zerwał na łące lub w lesie.

Pewnego dnia, kiedy szedł sam daleko za miastem, leśnym traktem, zobaczył nad jeziorem bukiety małych kwiatków, niezapominajek, które były niebieskie jak oczy jego ukochanej. Pochylił się nad wodą i nagle zauważył, że w wodzie pływa duża pszczoła8. Skrzydła9 miała już mokre10, z trudem unosiła się na wodzie. Bogumił wyjął pszczołę z wody, położył na trawie i uratował11 ją.

Słońce osuszyło szybko skrzydła pszczoły i chwilę później odleciała.

Bogumił chciał już wracać do domu, kiedy nagle usłyszał cichy głos, jak śpiew ptaka. Odwrócił się i zdziwił tak, że aż usta otworzył. Na gałązce krzaka12 siedziała przed nim, jak na tronie, mała osóbka13 z koroną na głowie. Bogumił, który w dzieciństwie14 słuchał wielu bajek i legend, zrozumiał natychmiast15, że ma przed sobą królową krasnoludków16.
– Witaj, dobry Bogumile – powiedziała. – W imieniu leśnego ludu, przyszłam tutaj podziękować ci, że wyratowałeś z wody moją ulubioną pszczołę matkę, która dla nas zbiera miód. Ludzie z mojego rodu17 żywią się tylko złotym miodem. Żeby pięknie podziękować ci za tę pomoc, dam ci prezent, powiem ci tajemnicę18. Przetrwa ona przez wiele wieków i zawsze będzie dawać ludziom z twojego rodu radość i uśmiech. Pamiętaj więc, że jeżeli do twoich pierników dodasz słodkiego, złotego miodu, smak ich będzie wyśmienity19. A pszczoły, ponieważ dobry byłeś dla ich matki, zawsze będą ci miód dawały. I pamiętaj jeszcze jedno – jeżeli posłuchasz mojej rady, będziesz żyć w szczęściu.

Bogumił zamknął oczy, a kiedy otworzył je, był już sam nad wodą, tylko gałązka krzewu ruszała się tak, jakby ptak na niej przed chwilą siedział. Stał Bogumił samotny i zamyślony, nie wiedział, czy to był tylko sen, czy naprawdę spotkał w lesie królowę krasnoludków. Zapomniał nawet o kwiatkach dla ukochanej i wrócił szybko do miasta.

A w mieście był ruch i hałas niezwykły na ulicach Torunia. Patrzy Bogumił, że mieszczanie chodzą grupami i o czymś głośno rozmawiają.
– Co się tu dzieje – pyta znajomych – dlaczego taki ruch w mieście ?
– Jak to, nie wiesz ? – odpowiadaj?. – Jutro król całej polskiej ziemi do Torunia przyjedzie. Będzie u nas z królową i ze swoimi królewskimi dziećmi.
– Ale nowina20 ! – krzyknął Bogumił i pobiegł do swojego mistrza.

A w kamienicy Bartłomieja panował taki ruch i hałas, jak i w całym mieście.
– Gdzie ty chodziłeś ? Nie wiesz, że wszyscy piekarze Torunia już zaczęli robić najlepsze ciasta i pierniki, żeby króla, królową i książęta pięknie poczęstować. A co ja im dam ? – krzyczał rozgniewany21 majster piekarski. – Ciasto jeszcze nie zrobione, a ty chodzisz sobie nie wiedzieć gdzie ! Wyrzucę cię z domu. Jak mi Bóg miły, wyrzucę cię, jeśli mi pierników na czas nie upieczesz.

Natychmiast Bogumił wziął się do pracy, przygotował mąkę i korzenne22 przyprawy23. Przypomniał sobie też o leśnej przygodzie i o radzie małej królowej pszczół. A gdyby tak dodać do ciasta trochę miodu ? Ale co by było, gdyby majster dowiedział się, że w nocy, po cichu Bogumił dodaje do ciasta złoty, słodki miód ? A potem ciasto wkłada do form24 dziwnych, jedna forma ma kształt serca z kwiatami, druga forma przedstawia rycerza, a trzecia damę w pięknym ubraniu.

Kiedy niebieski ranek przyszedł nad Toruń, pierniki Bogumiła były już gotowe i czekały na gości. Potem niebieski poranek zamienił się w złoty dzień, przyjechali król, królowa i królewskie dzieci, a ich korony świeciły tego dnia w Toruniu jak drugie słońce. Świetni goście usiedli na rynku i przyjmowali prezenty od toruńskiego ludu. Ale dopiero kiedy piekarz Bartłomiej podał swoje pierniki z miodem dzieciom królewskim, rozległy się wokół okrzyki i oklaski. Dzieci jadły, śmiały się i cieszyły tak, że nawet sam król spróbował ciastek. Spróbował i zapytał natychmiast :
– Który to mistrz piekarski takie wspaniałe pierniki robi ?
Podszedł mistrz Bartłomiej i sprawiedliwie powiedział :
– To u mnie mieszka młody człowiek, mój pomocnik, i to on takie ciastka robi.
Zdziwił się król, pokiwał głową, pomysłał i zaraz zawołał pisarza królewskiego. Kazał pisarzowi pisać, że to on, król Polski, daje mieszkańcom miasta Torunia, na wszystkie czasy, przywilej25 pieczenia pierników miodowych i wysyłania ich do innych miast polskich.

Zdarzyło się to w roku 1557 i do dzisiaj mistrzowie piekarscy w Toruniu korzystają z tego przywileju i pieką pierniki miodowe w pięknych formach.

Teraz trzeba jeszcze dokończyć historię Bogumiła. Ale po co dalej opowiadać, kiedy już wszystko wiadomo. Bogumił ożenił się z piękną Rózią, mieli dużo dzieci i żyli długo i szczęśliwie.

1. Wiek : 100 lat.
2. Piekarz : ten, który robi chleb i ciastka.
3. Najlepszy : dobry – lepszy – najlepszy.
4. Czeladnik : pomaga majstrowi, szefowi.
5. Pogodny dzień : ładny dzień, wtedy kiedy jest pogoda.
6. Zwłaszcza : przede wszystkim.
7. Naszyjnik : biżuteria, którą nosimy na szyi.
8. Pszczoła : robi miód.
9. Skrzydło : ptaki, pszczoły i samoloty mają skrzydła, mogą więc latać.
10. Mokry : antonim suchy.
11. Uratować : pomóc.
12. Gałązka : mała gałąź. Drzewo ma pień, liście i gałęzie.
13. Osóbka : mała osoba.
14. Dzieciństwo : wtedy kiedy jesteśmy dzieckiem, okres w życiu.
15. Natychmiast : w tym samym momencie, teraz.
16. Krasnoludek : mali ludzie, którzy żyją w legendach, bajkach nie tylko polskich.
17. Ród : rodzina w szerszym sensie.
18. Tajemnica : sekret.
19. Wyśmienity : bardzo dobry, świetny.
20. Nowina : nowa wiadomo??.
21. Rozgniewany : bardzo zdenerwowany, poirytowany.
22. Korzenne : zrobione z korzeni aromatycznych.
23. Przyprawa : dodajemy przyprawy do zupy, np sól, pieprz, tymianek, majeranek…
24. Forma : tutaj foremka, do której piekarz wkłada ciasto.
25. Przywilej : specjalne prawo.

Przed pół tysiąca laty albo może więcej1, w tym miejscu gdzie leży dzisiaj miasteczko Iłża, wokół Iłży rosły wielkie lasy. Było tu dużo dzikich zwierząt i ptaków, drzewa tu stały ogromnie i tylko gdzie nie gdzie2 widać było zielone polany. W małych chałupach3 mieszkali tam ludzie, którzy robili węgiel4 z drzewa i jeździli daleko sprzedawać swoje mizerne5 wyroby.

Były tu też góry wysokie i głębokie doliny. Na jednej z tych gór stara i zła królowa kazała sobie6 zbudować ogromny zamek z kamieni. Przez długie lata tysiące ludzi nosiło na górę kamienie i drzewa do budowy. A że7 wody blisko zamku nie było, królowa kazała kopać studnie8. Robotnicy kopali w głębi ziemi, ale nie mogli dostać się do wody. Wtedy królowa kazała tę piwnicę otoczyć wysokim murem, tak żeby nikt wejść do środka9 nie mógł, ani zobaczyć, co się w środku dzieje.

Ludzie przyjeżdżali do tych robót z daleka, dziwili się bardzo i pytali : po co brzydkiej i starej królowej tyle miejsca ? Ktoś z daleka do kraju wrócił i opowiadał, że stara królowa została wdową po śmierci męża-króla. Wyjechała z miasta rozgniewana na syna, z którym zgodził się nie mogła. A zgodzić się nie mogła i nie chciała, dlatego źe syn ożenił się z młodą i śliczną dziewczyną, o którą stara królowa była zazdrosna10.

W swoim nowym zamku na wysokiej górze królowa przyjmowała gości i z nimi codziennie balowała11. Pili wina i miody słodkie, jedli smaczne potrawy12, a orkiestra grała im od rana do nocy, aż słyszało się ją o milę. Przy bramie zamku żołnierze z mieczami stali i pilnowali wejścia.

Pewnego dnia wysłała królowa list do swojego syna, prosząc, żeby z żoną przyjechał w odwiedziny13. Pisała też, że czuje się smutna, samotna i chora.

Młody król miał dobre serce, młoda królowa była prawdziwym aniołem14. Więc szybko ruszyli w podróż i przybyli do zamku. Spędzili wszyscy razem kilka miłych dni, a tu list ze stolicy przychodzi i wzywa króla do powrotu. Nie myśleli młodzi, że jest to pułapka15.

Pojechał król do stolicy. A wtedy stara zamieniła młodą królowę w białą kaczkę16 i zamknęła ją w piwnicy bez wody, tam gdzie dawniej miała być studnia. Kaczka zaczęła płakać i płakać, a jej łzy płynęły ze skały i stworzyły strumień. Wypłynęła na tym strumieniu biała kaczka, poleciała do stolicy, wróciła do męża-króla.

A kiedy stara królowa to zobaczyła i zrozumiała, zamieniła sama siebie w czarną kaczkę i uciekła za dziesiąte morze.

I wtedy zaczęła się wielka burza, przyszedł deszcz i silny wiatr. Zamek począł zapadać się w ziemię tak, że została tylko jedna wieża koło piwnicy tam, gdzie dawniej płakała biała kaczka. U stóp góry zamkowej płynęła na tym miejscu rzeczka. Na pamiątkę młodej królowej, która z zamku uciekła, mieszkańcy tej okolicy nazwali rzeczkę „jej łza”, bo powstała z łez królewskich. Z czasem, powoli nazwa ta przemieniła się w „Iłżę”.

1. Więcej : dużo, więcej, najwięcej.
2. Gdzie nie gdzie : miejscami, w niektórych miejscach.
3. Chałupa : dom na wsi albo w lesie.
4. Węgiel : czarny kamień, czarne drzewo, które daje ciepło i służy do grzania domów.
5. Mizerny : skromny, nieduży.
6. Kazać sobie zrobić : dać rozkaz zrobić dla siebie, tutaj dać rozkaz zbudować.
7. A że : tutaj, ponieważ.
8. Studnia : dziura w ziemi, w której jest woda. Dawniej ludzie brali wodę ze studni.
9. Do środka : antonim, na zewnątrz.
10. Zazdrosny : mąż jest zazdrosny o żonę, żona jest zazdrosna o męża. Ktoś jest zazdrosny o sukcesy kolegów.
11. Balować : wydawać bale, bawić się na balach.
12. Potrawa : jedzenie. Zupa to jest potrawa, kotlet z kartoflami to też potrawa.
13. Przyjechać w odwiedziny : odwiedzić kogoś, przyjechać z wizytą.
14. Anioł : antonim, diabeł.
15. Pułapka : tutaj fortel. Ale też : zwierzęta w lesie łapie się w pułapki.
16. Kaczka : mały ptak wodny.

Warto jest na pewno poznać autorów wszystkich legend. Ale tutaj napiszemy kilka słów o tych pisarzach, którzy są najbardziej znani w historii literatury polskiej.

WŁADYSŁAW ORKAN (ur. 1875 – zm. 1930). Okres literacki nazywany „Młoda Polska”. Pisał dramaty, wiersze, powieści i nowele na temat spraw wsi polskiej, na tematy regionalne Podhala. Był bardzo popularny, także wśród Polonii amerykańskiej, która ufundowała mu pomnik w Nowym Targu. Orkan tłumaczył i popularyzował literaturę ukraińską.

JAN KASPROWICZ (ur. 1860 – zm. 1926). Jest to również autor okresu „Młodej Polski”. Był głównie poetą, twórcą sławnych sonetów i hymnów, ale zajmował się także publicystyką i tłumaczył z języków angielskiego, francuskiego, greki i łaciny. Reprezentował kierunek społeczny, w jego późniejszej twórczości widać silny wpływ filozofii franciszkańskiej.

OSKAR KOLBERG (ur. 1814 – zm. 1890). Był etnografem i kompozytorem. Jako pierwszy zajął się folklorem polskim, zebrał i usystematyzował według regionów pisma i dokumenty kultury ludowej, stworzył monumentalne dzieło „Lud…”, które liczy ponad 30 tomów. Opisane są tu zwyczaje, legendy, przysłowia, pieśni, muzyka i tańce.

ARTUR OPPMAN (ur. 1867 – zm. 1931), poeta okresu Młodej Polski. Pisał pod pseudonimem Or-Ot. Był związany z Warszawą i napisał o stolicy bardzo dużo legend i wierszy. Pochodził z rodziny niemieckiej, która przyjechała do Polski na początku XVIII wieku. Był znany i bardzo aktywny w środowisku literackim Warszawy.